Prace budowlane

Po ok. 60 latach od powstania pierwszych bloków z wielkiej płyty, Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zastanawia się z troską nad bezpieczeństwem mieszkających tam osób. Pomimo sygnałów, ludzi chętnych do mieszkania nie brakuje.

Modernizacja wielkiej płyty to cel Andrzeja Adamczyka, obecnego szefa Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Będąc jeszcze wiceprzewodniczącym komisji infrastruktury postulował plan renowacji osiedli z wielkiej płyty, wzorowany na modernizacjach niemieckich, francuskich oraz tych w państwach skandynawskich. Mimo braku odpowiedniego zainteresowanie rządu oraz zapewnień innych ministerstw o bezpieczeństwie popartym rutynowymi kontrolami Adamczyk nie odpuścił. Uznał, że należy gruntownie przebadać stan techniczny budownictwa wielkopłytowego.

Działania zapobiegawcze

Mimo lepszych projektów budynków wielkopłytowych od tych stawianych w Niemczech czy Francji, w Polsce często stosowano niewłaściwe materiały. Potwierdzają to wyrywkowe badania ITB dotyczące m.in. wieszaków, na których łączona byłą płyta wewnętrzna i izolacja, wykonanych z niewłaściwych materiałów.

To tylko jedna strona medalu. Druga jest taka, że mimo kiepskiego wykonania i marnych materiałów, są to budynki, które potrafią przetrwać wybuch gazu. Taka sytuacja miała miejsce w Gdańsku w 1995 roku. Zginęło wtedy 22 osoby, a wybuch spowodował uszkodzenie fragmentu konstrukcji. Według naukowców, w najbliższej przyszłości (ani tej dalekiej) nie nastąpi zawalenie się bloków wielkopłytowych. Istnieje tylko możliwość, że np. odpadnie zewnętrzna płyta o masie 500 kilogramów.

Temat będzie monitorowany, żebyśmy mogli z pełną odpowiedzialnością powiedzieć: tak rzeczywiście, budynki z wielkiej płyty wytrzymają kolejne 100 lat – obiecał minister Żuchowski w rozmowie z PAP.

W niewielu spółdzielniach przyjęto idee ministerstwa z entuzjazmem. Wielu spółdzielców podkreśla, że stan techniczny budynków jest regularnie badany, zgodnie z obowiązującym prawem budowlanym. Uzasadnienie proponowanych przez ministerstwo badań byłoby dopiero wtedy, gdyby z blokiem działo się coś niepokojącego. Te opinie kontrargumentuje Michał Wójtowicz z ITB, mówiąc, że takie badania są potrzebne chociażby dlatego, by ocenić możliwość przebudowy budynków.

Wielka płyta nie taka straszna

Zgodnie z Ostatnim Narodowym Spisem powszechnym w Polsce jest około 13,7 milionów mieszkań i domów jednorodzinnych. Szacuje się, że około 4 miliony z nich mieści się w blokach wielkopłytowych. Mimo tego, że są to mieszkania o mniejszych metrażach, niższej wysokości pomieszczeń, niskiej jakości użytych materiałów, gorszym wykończeniu i ogólnie mają inny standard niż współczesny, nie brakuje chętnych, by w nich mieszkać.

– Kupujący wydają się nie zważać na panujące opinie o rzekomym nienajlepszym stanie technicznym wielu budynków – mówi Marcin Jańczuk z agncji Metrohouse. Dodaje też, że jedna trzecia transakcji przeprowadzonych przez sieć Metrohouse w ubiegłym roku dotyczyła właśnie mieszkań w budownictwie wielkopłytowym.

Wielu inwestorów kupuje takie mieszkania na wynajem, bo, jak podkreśla analityk Metrohouse, osiedla wielkopłytowe mają wiele korzyści. Należą do nich m.in. dobra lokalizacja, rozwinięta infrastruktura i doskonała komunikacja.

– Placówki handlowe, szkoły, przedszkola, obiekty usługowe – na to wszystko urbaniści w latach 70. przygotowali właściwe miejsca. Obserwując nowe osiedla można tylko pozazdrościć – skomentował Marcin Jańczuk.

Co ważne, spółdzielnie mieszkaniowe cały czas inwestują w poprawę stanu technicznego budownictwa wielkopłytowego.

Istotna rola ceny

Poza komunikacją oraz dobrą lokalizacją olbrzymią rolę odgrywa też cena takich mieszkań, zarówno wynajmu, jak i kupna. Różnica w cenie za m2 potrafi być niższa nawet o tysiąc złotych w porównaniu ze średnią ceną transakcyjną.

Jak przyznał Marcin Jańczuk, wielka płyta w największych aglomeracjach to tylko jeden z segmentów rynku. Mniejsze miejscowości, gdzie niewiele już zostało nowych mieszkań, mogą poza wielką płytą zaproponować tylko stare kamienice lub budowę własnego domu.

Po przeprowadzonej analizie Metrohouse, dotyczącej kilku tysięcy transakcji sprzedażowych mieszkań przez pośredników, wyklarował się wniosek o olbrzymim rozrzucie cenowym. W Częstochowie i Radomiu średnia cena za m2 mieszkania to 2,5 tysiąca złotych, a w Warszawie 6,4 tysięcy złotych. Tak duże różnice wynikają z lokalizacji oraz stanu technicznego budownictwa.